Reed Trucker: Mordobicie. Wojna superbohaterów Marvel kontra DC; przełożył Krzysztof Kurek, Agora 2018 | fot.: Kreatywna.pl

„Mordobicie” czyli zawody trykociarzy

Superbohaterowie towarzyszą ludzkości od jej zarania: mityczni Herkules czy Achilles, arturiańscy Rycerze Okrągłego Stołu albo średniowieczny Robin Hood – ich istnienie dowodzi potrzeby posiadania w kulturze kogoś, kto stanie się inspiracją, wzorem, kto rozpali wyobraźnię. Współcześnie bohaterowie popkultury noszą gustowne trykoty, mają supermoce i całkiem zwykłe problemy. Za nimi jednak stoją ogromne koncerny wyżymający do ostatniej kropli potencjał swoich postaci i generujące wielkie pieniądze. A walka o rząd dusz nad fanami między dwoma gigantami jest tak samo pasjonująca, jak i komiksowe przygody.

Marvel v. DC, czyli zacznijmy od początku

Marvel czy DC? To wybór równie tragiczny jak morze czy góry, albo Lennon czy McCartney. Niemal każdy fan popkultury potrafi określić, czyja drużyna jest mu bliższa, kto bardziej trafia w gust i odpowiada na własne wyobrażenie o superbohaterze. W miarę wzrostu zaangażowania rośnie także fanatyczne uwielbienie dla swoich i pogarda dla drugiej strony. Nie dzieje się tak bez powodu: od kilkudziesięciu lat obydwie firmy podsycają nie tylko ducha wzajemnej rywalizacji, ale i uczestniczą w regularnej wojnie.

Obydwaj komiksowi mocarze trwają na rynku od pierwszej połowy XX wieku i niemal od początku próbują sobie udowodnić, kto tu tak naprawdę rządzi. DC jako pierwsze osiągnęło wielki sukces – ich wielka trójca Superman, Batman czy Wonder Woman stały się niepodważalnymi ikonami. Porażali nieskażoną urodą, krystalicznymi charakterami i doskonałą oceną moralną. Ten model sprawdzał się świetnie, a potomkowie kosmicznej arystokracji czy zamożny Batman stanowili niedościgniony ideał superbohatera. Do czasu, aż legenda komiksu, Stan Lee wraz z Jackiem Kirby’m stworzyli coś, co na zawsze odmieniło branżę. Ich X-Meni byli bardziej ludzcy, mieli swoje problemy, niuanse psychologiczne, różnorodne motywacje, kłócili się, a moce były dla nich bardziej źródłem problemów, niż powodem do dumy. Jak mówi Red Trucker:

O ile DC reprezentowało Amerykę Eienhowera, o tyle Marvelowi było znacznie bliżej do Ameryki Johna F. Kennedy’ego. Marvel był młodszy, modniejszy i prawdopodobnie spał z Twoją dziewczyną. [Reed Trucker, Mordobicie]

Marvel stał się także symbolem pewnej zmiany, nie tylko w obrębie branży komiksowej, ale i obyczajowej:

Marvel symbolizował zmianę. Był kontrkulturowym, nonszalanckim słabeuszem, który rzucił wyzwanie olbrzymowi DC, naruszając ustaloną hierarchię. Na okładkach Marvela obiecywano przygody przeznaczone dla „nowego typu czytelników komiksów”. [Reed Trucker, Mordobicie]

DC długo bagatelizowało przeciwnika, jednocześnie nadal tworząc zeszyty dla chłopców podczas, gdy w Marvelowskich postaciach odnajdowało się coraz więcej dorosłych. Kiedy w końcu twórcy Supermana zauważyli, że tracą część rynku, Marvel był już nie do zatrzymania. Niektórzy twierdzą, że ten stan trwa do dziś. Wówczas też na dobre rozpoczęła się najprawdziwsza wojna, którą Reed Trucker w swojej książce nazwał pieszczotliwie Mordobiciem. 

Wojna hybrydowa

Reed Trucker w swoim opracowaniu pokazał, że to, co dzieje się za kulisami tworzenia uniwersów, może być tak samo pasjonujące, jak samekomiksowe historie. I robi to w taki sposób, że trudno oderwać się od lektury. Przede wszystkim dlatego, że sam autor jest fanem komiksu i popkultury, ma swoje zdanie, preferencje, sympatie. I jak każdy rasowy fan, potrafi być bezwzględnym krytykiem prezentowanych przez siebie zjawisk. Dysponuje nie tylko wiedzą, ale i błyskotliwym, ciętym językiem, potrafi więc z historii o dwóch korporacjach stworzyć porywającą historię pełną zwrotów akcji, anegdot czy po prostu trafnych, aforystycznych stwierdzeń zapadających w pamięć czytelnika.

Historia, którą opowiada Trucker to przecież najprawdziwsza wojna hybrydowa: pełna chwytów poniżej pasa i niespodziewanych zmian taktyki, w której głównym założeniem było wyprzedzenie o krok przeciwnika, wykorzystanie nowych technologii, otworzenie lub poszerzenie marginalnych do tej pory rynków i nade wszystko: pozyskanie nowych, przywiązanych do marki fanów. Jak na wojnie: są sojusze, mniejsze lub większe bitwy, niespodziewane zmiany frontów. To trwające od kilkudziesięciu lat starcie nieustannie ewoluuje, staje się odbiciem potrzeb rynku i reakcją na najnowsze technologie. Pokazuje, jak myśleli pracownicy firm, czego musieli się nauczyć, a z czego nie wyciągnęli wniosków, dając się na chwilę wyprzedzić konkurencji. Krótko mówiąc: jak to się stało, że dziś Marvel i DC kreują dwa największe uniwersa, które przyciągają do kin miliony i które na trwałe wniknęły do świadomości odbiorców popkultury.

Świetna lektura na majówkę.

Dominika Pawlikowska

 

 

 

Sprawdź także

komiksy dla dorosłych

Czy komiksy są tylko dla dzieci?

Chociaż komiksy kojarzone są głównie z dziecięcą publiką, to wśród fanów graficznych powieści można znaleźć …