Dlaczego weekendowy wypad jest lepszym pomysłem niż kolejne zakupy?

Dzielone doświadczenia łączą nas bardziej niż wspólne konsumpcje. | fot.: materiał partnera zewnętrznego

Pieniądze może szczęścia nie dają, ale z pewnością są kluczem do jego osiągnięcia. W końcu, jak słusznie zauważała Marlin Monroe, można zrobić za nie zakupy. Dla wielu z nas nabywanie nowych rzeczy jest największym powodem do radości. Okazuje się jednak, że tym co tworzy szczęście wcale nie są przedmioty, a nadwyżkę pieniędzy, którą wydajemy na kupowanie, powinniśmy przeznaczyć na coś zupełnie innego.

Psychologiczna korelacja między pieniędzmi i szczęściem

Kupienie czegoś, co sprawi nam przyjemność wydaje się dość logicznym rozwiązaniem. W końcu telefon, samochód czy meble zostaną z nami na dłuższy czas i będą cieszyć oko przez co najmniej kilka lat. A jednak, po upływie nawet nie tak długiego okresu, nasza radość błyskawicznie maleje. Po kilku tygodniach już nie pamiętamy, że mieliśmy być szczęśliwi z powodu nowych zakupów i… szukamy kolejnych rzeczy do nabycia, które poprawią nam nastrój.

Psychologia ma na to świetne wytłumaczenie. Profesor Thomas Gilovich z Wydziału Psychologii na Cornell Uniwersity uważa, że wszystkiemu winna jest adaptacja. – Kupujemy rzeczy, które sprawią, że jesteśmy szczęśliwsi i mamy poczucie sukcesu. Ale tylko na chwilkę. Później przyzwyczajamy się do nich – opowiada naukowiec.

To sprzeczne z intuicją, że rzecz materialna, którą w zasadzie posiadamy przez cały czas, może przestać sprawiać nam radość. Jak wynika z badań profesora Gilovicha, właśnie jej trwałość i ciągła obecność powodują, że związane z nią szczęście umyka – po prostu przyzwyczajamy się do niej i do uczucia, które wywołuje. Przestaje być niezwykła. Obojętniejemy.

Nie zakupy, więc co?

Przeznaczenie pieniędzy na zakupy szczęścia więc nie daje. Może jednak da się wykorzystać je w inny sposób i tym samym sprawić sobie ogromną radość na dłużej? Gilovich postarał się odpowiedzieć na to pytanie w swoich badaniach, których wyniki opublikował na łamach akademickiego pisma „Experimental Social Psychology”.

W jednym z przeprowadzonych eksperymentów badacz porównywał stan szczęścia wynikający z zakupienia dóbr materialnych i ten, który pochodzi ze zdobycia jakiegoś doświadczenia, na przykład wyjazdu w nowe miejsce. W obu przypadkach na sfinansowanie celu została przeznaczona taka sama kwota. Szybko okazało się, że chociaż na początku stan szczęśliwości był na podobnym poziomie, z biegiem czasu osoby, które kupiły nowe przedmioty, zaczęły odczuwać mniejszą radość. W przeciwieństwie do tych, które zdobyły cenne doświadczenia – ich poczucie zadowolenia ciągle wzrastało.

Łatwo wyciągnąć z tego wniosek, że kluczem do osiągnięcia szczęścia nie jest nabywanie i otaczanie się przedmiotami, a doświadczanie, nowe umiejętności, poznawanie innych ludzi, zwiedzanie nowych miejsc. Jesteś w stanie przypomnieć sobie dokładnie, jak wyglądał Twój pierwszy telefon komórkowy? Może i tak, ale to wspomnienie jest raczej neutralne. A pamiętasz ten moment, kiedy po raz pierwszy zdobyłeś jakiś większy szczyt? Nawet po latach odczuwasz dumę, radość i z pewnością jeszcze nieraz będziesz powracał pamięcią do tego wydarzenia.

Wspólnota doświadczeń, nie przedmiotów

Dlaczego tak się dzieje? Gilovich uważa, że przyczyną jest społeczeństwo. – Dzielone doświadczenia łączą nas bardziej niż wspólne konsumpcje – twierdzi psycholog. Opowiadając o zwiedzonych miejscach, poznanych ludziach i wyjątkowych smakach, możemy przeżyć wspomnienie na nowo, znów się nim cieszyć. Co więcej, kiedy opowiadamy innym o swoich przeżyciach, zaczynamy je bardziej cenić, chętniej do nich wracamy, mamy możliwość przyjrzenia im się z innej perspektywy.

Badania Gilovicha wskazują także na to, że rozmawianie o wspólnych doświadczeniach bardziej nas do siebie zbliża. Automatycznie czujemy więź z osobą, która, tak jak my, zwiedziła Dalmację lub przejechała Norwegię. I czujemy się z nią znacznie bardziej związani, niż gdyby miała taki sam model telefonu czy telewizora.

Wyjazd – najlepsza recepta na szczęście?

Skoro już wiadomo, że zakupy i nowe przedmioty szczęścia na dłuższą metę nie dają, zastanów się nad reorganizacją swoich wydatków. Badania Gilovicha można podsumować jednym zdaniem: przestań kupować, zacznij doświadczać. Oczywiście optymalnie byłoby móc robić jedno i drugie, jednak najczęściej środki finansowe są mocno ograniczone, a Ty stajesz przed wyborem: wyjazd czy zakupy? Odpowiedź powinna być tylko jedna – wyjazd!

Nawet weekendowy wypad będzie świetną sposobnością na zebranie nowych wrażeń, poznanie innej kultury, miejsc, a nawet zmierzenie się ze swoimi ograniczeniami. Wyjazd pozwoli Ci nabrać nowych doświadczeń, którymi będziesz mógł dzielić się z innymi. Naprawdę, nie ma się nad czym zastanawiać. Zamiast przeglądać oferty sklepów online, wejdź na travelist.pl i znajdź hotel w jakimś uroczym miejscu – to będzie pierwszy krok do zapewnienia sobie prawdziwie szczęśliwego życia.

Materiał partnera zewnętrznego

Sprawdź także

duńska filozofia szczęścia

Wszyscy mówią: hygge

Moda na Skandynawię trwa w najlepsze. Nie wiadomo do końca, co tak fascynuje w niej …