Avengers: Endgame
Logo Marvel Cinematic Universe | fot.: VadimXS [Public domain]

„Avengers: Endgame” – czy to rzeczywiście koniec gry?

Nadszedł ten moment, po 10 wspólnie spędzonych latach kończy się pewna epoka. Epoka ulubionych superbohaterów, których poznaliśmy, pokochaliśmy, którym towarzyszyliśmy przez dekadę i których przyszło nam pożegnać. Czy „Avengers: Endgame” to godny finał? Co grało, a co rozczarowało? 

Nie da się ukryć, że każde kolejne filmy Marvela to hity, które nie tylko biją rekordy popularności, ale zdobywają serca widzów. Mimo, że superbohaterowie w kulturze nie są nowym zjawiskiem, to pierwszy raz kolejne produkcje z ich udziałem wzbudzają takie emocje. Dodając do tego, że trwają lojalnie przy swoich bohaterach przez przeszło 10 lat, stanowi to najlepszy dowód na to, że MCU ich nie zawodzi.

Świetna obsada i jeszcze lepszy box office

„Koniec gry” to najbardziej kasowy film w dorobku Marvel Cinematic Universe. Film miał swoją premierę 25 kwietnia 2019 roku, a światowy box office wyniósł 2 742 943 570 dolarów, co plasuje go na drugim miejscu, zaraz po Avatarze. Za reżyserię odpowiadają bracia Anthony i Joe Russo, natomiast scenariusz jest dziełem Christophera Markusa i Stephena McFeely’a. Jednak to obsada stoi głównie za jego sukcesem. W filmie występują między innymi: Robert Downey Jr. (Iron Man), Chris Evans (Kapitan Ameryka), Mark Ruffalo (Hulk), Chris Hemsworth (Thor), Scarlett Johansson (Black Widow) oraz mnóstwo innych genialnych aktorów, którzy wcielają się w pozostałych bohaterów.

„Avengers: Endgame” – gra o najwyższą stawkę

Akcja filmu toczy się bezpośrednio po zakończeniu „Avengers: Infinity war”. Świat pogrążony jest w chaosie i żałobie po unicestwieniu połowy populacji wszechświata przez Thanosa. Tony Stark wraz z Nebulą dryfują w kosmosie, pozbawieni nadziei na jakikolwiek ratunek. W tym czasie pozostali przy życiu bohaterowie liżą rany po przegranej walce i próbują, dość bezskutecznie, pogodzić się z porażką. Sytuacja nieoczekiwanie ulega zmianie wraz z pojawieniem się dwójki poznanych wcześniej superbohaterów, którzy dostarczają pomysł i wykonawcę na odwrócenie pstryknięcia Thanosa. Trwa walka nie tylko z czasem, nawet nie tylko z protagonistą, ale – przede wszystkim – z ludzkimi słabościami. Stawka jest ogromna, a konsekwencje mogą być jeszcze tragiczniejsze w skutkach, jeśli im się nie powiedzie.

Kino, jakiego jeszcze nie było

Warstwa techniczna filmu stoi na bardzo wysokim poziomie, a efekty specjalnie świetnie wyglądają na dużym ekranie. Dźwięk i muzyka w filmie również dostarczają wielu wrażeń i potęgują rosnące z każdą sceną napięcie. Scenariusz filmu jest przemyślany i konsekwentny, mimo bardzo skomplikowanej fabuły i związanych z nią zabiegów. Akcja filmu jest dynamiczna, nieprzewidywalna, ale bardzo satysfakcjonująca. Nie rażą nas dziury fabularne, a decyzje i motywacje bohaterów są tak ludzkie, że łatwo możemy się z nimi utożsamić. Na ogromne uznanie zasługuje fakt, że pomimo tak licznej obsady, każdy bohater ma swoje pięć minut, więc niezależnie od tego, któremu superbohaterowi kibicujemy najbardziej, z pewnością wyjdziemy z kina usatysfakcjonowani. Sercem filmu jest jednak hołd oddany najbardziej zasłużonym superbohaterom. To sceny związane z nimi najmocniej chwytają za serce.

Niewątpliwym plusem produkcji jest równowaga pomiędzy genialnym kinem superbohaterskim, a ważnym przesłaniem, które głosi, zamiast popularnej ostatnio przesadnej poprawności politycznej. I tak wartości takie jak niezaprzeczalna równość i godność życia wszystkich istot, przewaga współpracy nad solowymi działaniami najzdolniejszej nawet jednostki, wartość kobiet w społeczeństwie oraz to, że miłość, przyjaźń i rodzina to coś, za co warto oddać życie nie jest przesadzone. Bohaterowie nie walczą tylko dla idei. Nie mamy tu feminizmu ukazującego mężczyznom jaką przewagę mają nad nimi kobiety, które przyjdą i zrobią porządek. Kobiety nie są jedynie atrakcyjnymi dodatkami do męskiej części obsady. Rasa, kolor skóry, świat z którego pochodzisz nie ma znaczenia. Jak wspomniał jeden z bohaterów  – „My nie wyceniamy życia”. To ważne przesłanie, zwłaszcza dla młodszej części publiczności.

Czy było warto?

O filmie można powiedzieć wiele, ale przede wszystkim to, że jest absolutnie spektakularny. Finał poprowadzony z rozmachem dostarcza widzowi niezapomnianych wrażeń, które zostaną z nim na długo po seansie. Nie sposób też odmówić produkcji dumy. Dumy z tego, czym stało się całe uniwersum Marvela przez te 10 lat, jakie emocje mu towarzyszą i jakie przywiązanie fanów za nim stoi.

Nie ma wątpliwości, że „Avengers: Endgame” to absolutny must see dla każdego fana kina super hero. To epickie zakończenie uwielbianej przez miliony 10-letniej historii, które wyciska łzy z oczu. Film jest świetny, wartościowy, bawi i dostarcza takiej jazdy emocjonalnej, jakiej nie zaserwował chyba jeszcze nikt w historii kina.

KPI

Sprawdź także

po prostu to zrobić

Po prostu to zrobić, Ludwik Sobolewski, recenzja

Książka „Po prostu to zrobić” opowiada o fascynujących podróżach autora, które w różnych okresach jego …