shazam
Czekając na "Shazam!" wielu zastanawiało się, jak bardzo studio zniszczy ten świetny pomysł. Okazało się, że nie zniszczyło. | fot.: Gage Skidmore from Peoria, AZ, United States of America [CC BY-SA 2.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)]

„Shazam!”, czyli DC Comics robi to dobrze!

Po kolejnych filmowych klapach fani DC Comics przestali wierzyć w to, że studio wreszcie przygotuje dla nich coś… na miarę Marvela. W walce konkurujących ze sobą studiów to MCU okazało się wygrywającym graczem, zarówno pod kątem fabuły, reżyserii czy finansów. A jednak DC pokazało, że potrafi uczyć się na błędach. Czekając na „Shazam!” wielu zastanawiało się, jak bardzo studio zniszczy ten świetny pomysł. Okazało się, że nie zniszczyło. Film jest nie tylko spójny pod względem scenariusza, ale także po prostu dobrze wyreżyserowany. Dowozi widzom wszystko, na co mogli liczyć: akcję, humor, kilka wzruszeń i angażującą historię, z której możemy wynieść nawet kilka niegłupich myśli.

Say my name

Nastoletni Billy Batson wędruje z jednej rodziny zastępczej do drugiej i w żadnej nie jest w stanie zagrzać miejsca. Ucieka z każdego miejsca w poszukiwaniu swojej prawdziwej matki, którą zgubił lata temu w parku rozrywki. Tym razem trafia do rodziny Vasquez’ów, która przygarnęła już piątkę dzieci w różnym wieku. Po powrocie z nowej szkoły, Billy, chroniący przyrodniego brata przed dwójką łobuzów, trafia do miejsca zamieszkałego przez tajemniczego czarodzieja. Po wypowiedzeniu jego imienia – Shazam – Billy zyskuje nadprzyrodzone moce i zmienia się…w dorosłego. Co zrobi dzieciak z super mocami?

Nareszcie coś do śmiechu

Koncepcja dziecka zmieniającego się w dorosłego bohatera (i niemającego pojęcia, co począć ze swoimi nowymi umiejętnościami) jest genialna w swojej prostocie i aż prosiła się o naładowanie jej masą humoru. Znane raczej z mrocznych historii DC, które czasem wypadało aż zbyt drętwo, udźwignęło ciężar i dowiozło kilka naprawdę świetnych scen, w których po prostu nie można się roześmiać. Cała sekwencja z Billym i Freddy’m, którzy sprawdzają nowe możliwości Shazama jest majstersztykiem montażu i dziecięcej radości. Im dalej w las, tym więcej mariażu humoru z akcją (oczywiście na scenie pojawia się „ten zły”), który w naturalny sposób prowadzi widza do ciekawych scen walki, w które wpleciono nie najgorsze efekty specjalne. Mówiąc krótko: DC dało radę.

Prawdziwa moc rodziny

Oczywiście nie warto spodziewać się po filmie na podstawie komiksu głębokiej myśli filozoficznej – nie po to przecież idziemy do kina. „Shazam!” okazuje się jednak obrazem niegłupim, ukazującym zagubienie nie tylko dziecka żyjącego bez prawdziwych rodziców, ale także dziecka niekochanego. W ten sposób tworzy ciekawą paralelę między głównym bohaterem a antybohaterem, którzy – wbrew wszelkim pozorom – okazują się podobnymi przypadkami. Ich losy jednak potoczyły się zupełnie inaczej. Dzięki temu nie tylko możemy dobrze bawić się podczas seansu, ale także zauważyć, że scenarzyści naprawdę wykonali dobrą robotę. Uwiarygadniając zarówno protagonistę jak i antagonistę, pozwolili widzowi zżyć się z bohaterami i na własnej skórze poczuć komiksową magię.

„Shazam!” jest zatem filmem superbohaterskim, pełnym akcji i humoru, ale także filmem o rodzinie i ogromnej mocy akceptacji pomimo wszystko. Niezależnie od niepełnosprawności, koloru skóry czy super mocy.

ODR

Sprawdź także

Neil Gaiman

Neil Richard Gaiman – jeden z najwybitniejszych żyjących pisarzy fantasy, urban fantasy i science fiction

Chociaż sławę zyskał  jako twórca fantasy podszytego specyficznym humorem, jego pierwsza wydana książka była… biografią …