Powieść Łukasza Orbitowskiego, na wyrost nazywana kryminalną, to najlepszy dowód na to, że zło jest w zasięgu ręki każdego człowieka. Wystarczy po nie sięgnąć. Ale są też tacy, którzy z niewiadomych powodów mrok mają w sobie. Tym drugim nie jest dany komfortu wyboru.
Łukasz Orbitowski, Inna dusza
Wydawnictwo Od deski do deski, Warszawa 2015
Sprawa Jacka B. to jedna z tych, które zbulwersowały opinię publiczną na przełomie lat 90 i 00. Kilkunastoletni chłopak zabija swego 14-letniego kuzyna, a niecałe trzy lata później 16-letnią sąsiadkę. Starannie zaplanowane morderstwa, wyjątkowa brutalność sprawcy i młody wiek ofiar – wszystko to przerażało, ale wstrząsające w tym wypadku było co innego. Zabójca nie był w stanie podać żadnych powodów swojego zachowania, psychiatrzy bezradnie rozkładali ręce, w trakcie procesu mówiono jedynie o narastającej agresji Jacka B. Ta historia stanowi dla Orbitowskiego punkt wyjścia do snucia opowieści, którą wydało wydawnictwo Tomasza Sekielskiego w serii Na F/Aktach. Inna dusza nie jest ani kryminałem, ani reportażem. Sięga do crime story, ale także nadmiernie nie przywiązuje się do gatunku.
Śmierć w krainie (nie)winności
Już na samym początku powieści czytelnik dostaje pocieszenie: sprawiedliwość została wymierzona, Jędrek siedzi w więzieniu. Zaczyna się specyficzne wyczekiwanie morderstwa, które przecież musi się dokonać. Orbitowski się jednak nie spieszy. Szczegółowo buduje postaci, precyzyjnie oddaje małomiasteczkową codzienność lat 90. Z pietyzmem i pewną nostalgią wraca do krainy dzieciństwa dzisiejszych 30-40 latków, podsyłając im znajome widoki, włączając radiowe hity, przywołując utyskiwanie na rodzący się kapitalizm. Oddaje smaki, zapachy i kolory tej, w gruncie rzeczy szarej i nieciekawej, rzeczywistości.
Na tak zarysowanym tle pojawiają się trzej chłopcy, kumple. Różni ich status materialny, podejście do świata, łączy niepewność towarzysząca dorastaniu i zasadności wybierania określonych dróg. W przyszłym zabójcy stopniowo gromadzi niepokój, który od czasu do czasu znajduje uzewnętrznienie na przekór pogodnemu usposobieniu i niewątpliwej charyzmie. Utalentowany, zabawny, budzący zaufanie człowiek ma swoją mroczną stronę, która rośnie razem z nim. Zabije bez wyraźnej przyczyny – mógłby pochodzić z biednej rodziny, mieć ojca alkoholika, przeżyć głęboki zawód miłosny – nic z tych rzeczy. Z jakichś niewytłumaczalnych powodów Jędrek po prostu czuje potrzebę mordowania.
Skąd ta gorycz?
Czytelnik jednak trochę lubi tego uśmiechniętego chłopaka, bo w świecie Orbitowskiego nikt nie jest do końca zły, ale też o nikim nie można powiedzieć z całą pewnością, że jest dobry. Niezależnie od pobudek, uzasadnień, usprawiedliwień – każdy z bohaterów powieści ma jakąś skazę. Z tym, że postaci poruszają się w ramach przyjętych zachowań społecznych, albo po prostu mają więcej pozytywnych cech. Jedynym chyba bohaterem, na śmierć której moglibyśmy się zgodzić, byłby ojciec drugiego z chłopców, Krzyśka Hoppe. Czy jednak możemy aż tak relatywizować? Śmierć młodych i pięknych – nie, ale dla alkoholika, który dręczy rodzinę, to już można wybaczyć?
Orbitowski konfrontuje dwóch chłopców, z których jeden nie znalazł sposobu na akceptowalne skanalizowanie własnych zapędów. Wszystko inne to zwykłe życie, szara codzienność. Przestępca zostanie złapany (narrator ironicznie zestawia historię małomiasteczkowego zabójcy z popularnym serialem o mordercy doskonałym), ludzie będą w szoku, ale zapomną. Planowana rozbiórka domu na Jasnej nie będzie miała w sobie nic ze spektakularności zagłady domu Usherów. Zasadniczo historia kończy się zgodnie z oczekiwaniami, nie daje jednak żadnych odpowiedzi. Więcej, zostawia niepokój, od którego trudno się będzie uwolnić.
Po Paszportach Polityki zabrzmi to banalnie, ale Inna dusza to naprawdę dobra książka.
PS: Wśród materiałów promocyjnych znalazł się trailer, w którym Orbitowski sprzedaje swoją powieść z łóżka. Perełka:
Dominika Pawlikowska