Michel Houellebecq: Uległość; Wydawnictwo WAB | fot.: Kreatywna.pl

O czym jest „Uległość” Michela Houellebecqa?

Ostatnia, głośna ze względu  na premierę zbiegająca się z atakiem terrorystycznym na Charlie Hebdo, powieść Michela Houellebecqa Uległość zawiera to, co dla twórcy symptomatyczne. Jest erotyka (choć nie w tak wyeksploatowanej i obscenicznej formie, jaką pisarz posłużył się we wcześniejszych dziełach), jest polityka, krytyka nowoczesności. Wszystko opisane na poły satyrycznie.

Zasadnicze cechy idiomu autora nie zmieniają się. Podstawowy problem, który uwidacznia się podczas czytania tekstów zarzucających Uległości jakoby była dziełem islamofobicznym, polega na pewnym, jak można sądzić, myleniu porządków. To nie islam w tej powieści straszy, jednak ze względu na aktualność (vide zamach na redakcję Charlie Hebdo) i popularność tematu, dziełu przydawane są jakby dodatkowe cechy świadczące o domniemanej wrogości wobec islamu, a to wszystko nieco zmienia rejestry percepcji tekstu.

Bliżej

Protagonistą powieści Houellebecq uczynił czterdziestoletniego wykładowcę literatury, którego życie zawodowe skupia się na prozie Jorisa-Karla Huysmansa, prywatne zaś na przelotnych związkach ze studentkami. François już na samym początku przyznaje, że po obronie doktoratu skończył się dla niego pewien etap życia i „prawdopodobnie była to jego najlepsza część”. Później dostajemy też informację o tym, że bohater publikuje swoje prace w „Przeglądzie Dziewiętnastowiecznika”, co tylko podpowiada nam, że jego naukowe osiągnięcia interesują garstkę osób i, w istocie, są raczej zbyteczne. Nad bohaterem wisi jakiś nieodzowny fatalizm, to jest, przeczuwamy, że jego swobodne prześlizgiwanie się po kolejnych dniach postawi go w końcu przed jakimś zadaniem, wyborem, słowem: pojawi się coś, co zagarnie jego życie albo on sam to znajdzie. Oczywiście François służy Houellebecqowi nie jako substancjalna jednostka, ale pewna figura mająca pokazać w sposób, rzecz jasna, stereotypowy, intelektualistę mieszkającego na Zachodzie, którego dni wypełnia pustka – cóż z tego, że ma wiedzę, skoro jego dusza ulega rozkładowi, nie wyrywa się ku niczemu: „[…] dla mnie jakiekolwiek wyzwania przestały już istnieć z wyjątkiem decyzji, które danie hinduskie odgrzać sobie wieczorem w mikrofalówce – chicken biryani? Chicken tikka masala? Chicken rogan josh? – podczas oglądania debaty politycznej na France 2”. Nazwy potraw praktycznie zawsze subtelnie konotują obecność innej kultury, która od samego początku, czy to za pomocą pojedynczych epizodycznych postaci czy wiadomości niepozornie wkrada się do życia bohatera. Można powiedzieć, że Houellebecq z tak banalnych rzeczy jak odgrzewanie hinduskich potraw uczynił w powieści uniwersalny środek wypowiedzi artystycznej: nieustannie czuć obecność Innego, ale przez długi czas nie jest on nachalny i nie pragnie atencji. Do końca powieści autor od czasu do czasu jakby na chwilę wnika w szczegół, przemycając go w postaci różnych przedmiotów (dość przywołać książkę Dziesięć pytań na temat islamu czy na przykład wizytówkę libańskiej firmy cateringowej), które pełnią rolę rekwizytów, ich obecność jest pretekstowa.

michel houellebecq uległość
Protagonistą powieści Houellebecq uczynił czterdziestoletniego wykładowcę literatury, którego życie zawodowe skupia się na prozie Jorisa-Karla Huysmansa, prywatne zaś na przelotnych związkach ze studentkami | fot.: Mariusz Kubik, http://www.mariuszkubik.pl [Attribution, GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html) or CC BY 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/3.0)], via Wikimedia Commons

Czy na pewno duchowość?

Religia dla bohatera raczej nie wiąże się z duchową czystością, ba, nawet metafizyką: widzi w niej pewnego rodzaju narzędzie, które zwyczajnie mogłoby ułatwić mu życie, wyznaczyć jego kontury i podać gotowy punkt patrzenia na rzeczy. Dlatego też chyba przewrotnym zabiegiem wydaje się przywołanie historii nawrócenia na katolicyzm Huysmansa, którego twórczością zawodowo zajmuje się François. Narracyjna prostota Uległości budzi pewną podejrzliwość, jakby namawia nas do spojrzenia pod jej powierzchnię. Ta poznawcza konsternacja nasila się w miarę lektury. Konwersja na islam następująca pod koniec książki nie przebiega w sposób krwawy i nie jest też czyniona z pobudek religijnych, wszak bohater nie doznaje żadnej epifanii, nie uświadamia sobie nagle celu i sensu życia etc., ale w tle gra orientalna muzyka, a mężczyznom usługują piękne, nastoletnie żony. Związek pomiędzy nim a religią określa tylko pewien porządek Zachodniej rzeczywistości. To objaw nostalgii za jakimiś fundamentami. Na poziomie stwarzania świata przedstawionego przenikają się tu kontrasty: chęć wyznawania religii, która nie jest motywowana duchową zmianą, a li tylko cynizmem.

ŁRE

Sprawdź także

sąsiednie kolory

Podróże przez śmierć: Jakub Małecki, Sąsiednie kolory

„Sąsiednie kolory” Jakuba Małeckiego to kolejne fascynujące dzieło w dorobku tego niezwykle utalentowanego młodego polskiego …