Na kontynentalnej Grecji kryzys, a na wyspach jakby bez zmian

Ostatnimi czasy temat greckiego kryzysu nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych | fot.: Fotolia

Wśród mieszkańców Skiathos, wysepki greckiej na Morzu Egejskim, króluje ostatnimi czasy anegdotka: Na jednej z miejscowych plaż, o nazwie Lalaria, jest skała, która opada do wody, tworząc niewielkie przejście. Zgodnie z legendą, każdy, kto ją opłynie 3 razy, będzie żył wiecznie. Ale żaden Grek dziś nie odwiedza tego miejsca.

Kryzys, powrót do narodowej waluty, długi, trudne reformy, załamanie gospodarcze, spadki notowań na giełdzie, wyjście z Unii Europejskiej, zamieszki na ulicach, wypłata maksymalnie 60 euro z bankomatu – takie wiadomości, dotyczące Grecji, pojawiają się ostatnimi czasy najczęściej. Kraj podobno stoi na skraju bankructwa, rządy chwieją się i upadają, a w tle całego zamętu organizowane są kolejne tury trudnych negocjacji.

kreatywna pl-kryzys-na-greckich-wyspach-2
Na wyspach należących do Grecji kryzysu nie widać | fot.: Fotolia

Kurorty tętnią życiem

Niemniej jednak, na wyspach należących do Grecji tego nie widać. Szczególnie w okresie wakacji, kiedy kurorty pracują pełną parą, a do obsłużenia i wykarmienia jest tylu turystów. Niewielu Greków ma tam czas na snucie refleksji o stanie państwa, czy też konieczności zaciskania pasa. Zajmują się głównie pracą i życiem prywatnym, choć niespiesznie, zgodnie z powszechnym stereotypem.

Co ważniejsze, Grecja chyba nie straciła na popularności tak bardzo, jak się tego obawiano. Niewykluczone, że miała na to wpływ sytuacja w Egipcie i Tunezji, które stanowiły dużą konkurencję dla słonecznych plaż Hellady. Choć biura podróży kuszą coraz niższymi cenami, aby zachęcić żądnych błogiego wypoczynku Europejczyków (i nie tylko), północna Afryka nie jest dziś rozchwytywanym kierunkiem.

Tymczasem greckie plaże, miasta i miasteczka tętnią życiem. Przyjeżdżają tam zarówno Anglicy, jak i Włosi, Polacy oraz Rosjanie, a nawet mieszkańcy Półwyspu Bałkańskiego i chłodniejszych części Europy – Szwedzi, Finowie, Norwegowie. I nikt nie sprawia wrażenia zaniepokojonego lub zmartwionego. Życie toczy się swoim tempem, innym dla turystów, innym dla Greków (słynne „siga, siga”, czyli „powoli, bez pośpiechu”, można usłyszeć na każdym kroku).

kreatywna pl-kryzys-na-greckich-wyspach-3
Kurorty pracują pełną parą, a do obsłużenia i wykarmienia jest tylu turystów | fot.: AW

Odległe echa kryzysu

Bez większego echa przeszła nawet niedawna podwyżka stawki VAT, wprowadzona w drugiej połowie lipca tego roku. Miejscowi dokonali niezbędnych zmian w swojej ofercie, a przyjezdni zaczęli płacić nieco więcej za jedzenie i usługi. I przynajmniej na Skiathos, wyspie położonej w archipelagu Sporad Północnych, nie wybuchły z tego powodu żadne zamieszki, przedsiębiorcy nie protestowali, a w większości sklepów trudno było odczuć niechęć lub zdenerwowanie sprzedawców bądź klientów. Być może mieszkańcy tego malowniczego zakątka naprawdę wierzą, że powoli, bez pośpiechu, uda się odwrócić negatywne trendy i ich nastrój udziela się turystom. A może zmiany, także te społeczne, związane z rosnącym niezadowoleniem wielu Greków, jeszcze nie zdążyły tam dotrzeć.

Ślady kryzysu są oczywiście widoczne, wręcz namacalne, na wyspiarskiej części Hellady. To fundamenty domów lub hoteli z wywieszonymi kartkami z napisem „Na sprzedaż”. Zamknięte lokale, które niegdyś mogły być centrum imprezowego życia. Rzucają się w oczy i zapadają w pamięć, ale głównie dlatego, że stanowią ewenement.

AW

Sprawdź także

urlop 2024

Zaplanuj urlop w 2024 roku

Przed nami coraz więcej ciepłych dni, co oznacza więcej okazji do spacerów i aktywności na …