Bartłomiej Kuraś: Niech to szlak. Kronika śmierci w górach
Bartłomiej Kuraś: Niech to szlak. Kronika śmierci w górach | fot.: Kreatywna.pl

Górska turystyka surowa jak reguły życia prawdziwego katolika* [Bartłomiej Kuraś: Niech to szlak. Kronika śmierci w górach]

Góry, zwłaszcza tak malownicze jak Tatry, nieodmiennie fascynują zarówno doświadczonych, jak i niedzielnych piechurów. W dobie koronawirusa Polacy na nowo odkrywają piękno ojczyzny, ale ten patriotyzm lokalny stać się może przyczynkiem do sytuacji groźnych i nieprzewidzianych. Tatry wydają się mniej groźne niż Alpy czy Himalaje, a przy tym ułańska fantazja Polaków gna nas tam, gdzie oczy poniosą. Choćby na groźny szczyt! 

Bartłomiej Kuraś: Niech to szlak. Kronika śmierci w górach

premiera: 16 września 2020, Wydawnictwo Agora

Bartłomiej Kuraś to dziennikarz i reporter Gazety Wyborczej, który skupia się przede wszystkim na tematyce związanej z Tatrami i Podhalem.  To ważne, bo książka Niech to szlak. Kronika śmierci w górach – trochę wbrew tytułowi – tak naprawdę nie jest (przynajmniej nie wyłącznie) o najbardziej spektakularnych wypadkach górskich w Tatrach. Wypadki górskie stają się pretekstem do opowiedzenia historii większej i ważniejszej. Niech Was nie zwiodą pierwsze rozdziały! Z książki Kurasia dowiemy się nieco więcej o ludziach z najwyższych polskich gór niż o nieodpowiedzialnych turystach wchodzących w klapkach na Giewont. Kto wie: może dowiemy się i czegoś o nas samych?

Zacznijmy od początku. Jak podaje Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN, Tatrzański Park Narodowy odwiedza rocznie ponad 3 mln turystów, a liczba wypadków z ich udziałem wciąż rośnie. Czy to nieodpowiedzialność? Brak odpowiedniego przygotowania? Ułańska fantazja? Minimalne pojęcie o warunkach panujących w górach? Bagatelizowanie trudności? Kuraś pokazuje, że tak naprawdę w każdym wypadku z udziałem niedzielnych turystów znajdziemy mieszkankę wybuchową wszystkich tych elementów. Autor przytacza wypadki z pierwszych stron gazet – takie, którymi swego czasu żyła cała Polska. W książce pojawią się zarówno pierwszy masowy przypadek porażenia piorunem w historii tatrzańskiej turystyki, morderstwa na szlaku, jak i ofiary lawin. Ale w opowieści Kurasia pojawia się także ekstremalnie trudne wyzwania, jak ratowanie profesjonalnych grotołazów uwięzionych z Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Kuraś pokazuje, że czasem zawodzi zdrowy rozsądek, innym razem ludzie mają zwykłego pecha. Najgorzej jednak, gdy nieszczęśliwy zbieg okoliczności prowadzi do prawdziwych dramatów. Tragedii, których świadkiem jest nierzadko jedynie obojętny majestat gór.

Co robi GOPR, a co TOPR

Wypadki zdarzają się od momentu, w którym wspinacze zaczęli eksplorować Tatry. Pchani w górę chęcią zdobycia szczytu, dotknięcia absolutu, przetarcia nowych szlaków, a dziś także skuszeni możliwością „zaliczenia” atrakcji turystycznej. Wraz z rozwojem turystyki trzeba liczyć się z coraz większą liczbą przygodnych wspinaczy. I to także dla nich istnieje TOPR.

Kuraś pokazuje, że od czasu pierwszych górskich turystów istniała potrzeba stworzenia organizacji, która będzie nieść pomoc poszkodowanym – niezależnie od tego kto i w jakich okolicznościach utknął na wysokości. Projekt powołania stowarzyszenia zajmującego się ratownictwem górskim powstał w 1908. Powstanie samej organizacji niejako przyspieszyła śmierć Mieczysława Karłowicza, który zginął zasypany przez lawinę. TOPR został ostatecznie zarejestrowany 29 października 1909 pod obecną nazwą. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, jako jednostka wyspecjalizowana do ratowania ludzi z opresji w najwyższych polskich górach, to służba powstała z pasji i miłości do gór. I nawet gdy one same pozostają obojętne na ludzkie nieszczęścia, ludzie nie powinni pozostać bezczynni.

Przy okazji warto zaznaczyć, że Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (GOPR) czyli organizacja prowadząca akcje ratownicze, szkolenia i zapobiegająca wypadkom na terenach górskich Polski powstało w latach 50. ubiegłego wieku właśnie z inicjatywy TOPR.

Ludzie gór

Historie przytaczane przez Kurasia łączy ze sobą właśnie instytucja ratowników górskich, którzy od lat z pełnym zaangażowaniem pełnią swoją rolę. W zmieniającym się świecie, w blaskach fleszy i masowej turystyki, która staje się coraz większym wyzwaniem. Zarówno organizacyjnym, jak i finansowym. W końcu zgodnie z danymi przytaczanymi przez autora w 2019 roku TOPR ratował 1018 osób w 739 zdarzeniach.

Góralska gawęda

Jak wspomniano na początku, książka Kurasia to swoisty hołd złożony ratownikom górskim, których rzadko wymienia się z imienia i nazwiska w przypadku wielkich akcji górskich. Jednak choć opowieść jest dynamiczna i wartka, to jednak w pewnym momencie zaczyna nieco odbiegać od głównego tematu. Trochę jak góralska gawęda przy ognisku. Pojawiają się ludzie gór, osobistości (także historyczne) związane z Zakopanem, ale też bacowie walczący o zachowanie swojego zawodu czy kłusownicy trzebiący lokalne zwierzęta lub temat zaprzęgów konnych na Morskie Oko. W przypadku dokonań ratowników TOPRU, jak Krzysztofa Starnawskiego, Macieja Berbeki czy Andrzeja Bargiela opowieść przekracza granice Tatr aby wyruszyć także w najwyższe góry świata czy do najgłębszych jaskiń na globie. Są także tematy ogólnie związane z Tatrami: wątek igrzysk olimpijskich, zamknięcia szlaków w związku z pandemią, specyfika halnego czy rodzajów lawin schodzących w górach.

Tym samym powstaje migotliwy obraz Tatr jako wyjątkowej krainy nieco odciętej od świata. Czasem można mieć wrażenie, że jest to relacja zbyt pobieżna i skacząca po tematach, ale jednocześnie skupiająca sią na niszowych zagadnieniach, które przy innej okazji może nie przedostałyby się do większej świadomości. Zgodnie z tą zasadą o Berbece czy Starnawskim są tu jedynie najważniejsze informacje, ale o ważnej historycznej postaci, jak pierwszy zakopiański proboszcz ksiądz Józef Stolarczyk lub o małżeństwie Paryskich, autorach Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej – niemal cały rozdział.

Książka umacnia mit Zakopanego, ożywia dawne legendy i duchy znamienitych obywateli, ale jednocześnie pokazuje też miłość do gór, pasję i ciekawość zdobywców. Miłość do przyrody i pragnienie wielkich dokonań. Dziś realizowane przez masowych turystów w nieco karykaturalnej i jednocześnie niebezpiecznej formie pozbawionej zadumy i szacunku nad potęgą przyrody. Czy tempo naszego życia wymusza także ekspresowe chłonięcie gór? Może zamiast stanąć w kolejce na Giewont warto poszukać własnych ścieżek? Oczywiście pod skrzydłami Tatrzańskiech aniołów stróżów.

*Cytat ze słów ks. Gadowskiego, promotora projektu Orlej Perci, jednego z bohaterów książki

Dominika Pawlikowska

Sprawdź także

Broad Peak Netflix

Broad Peak: niedopowiedziana historia o pewnym człowieku

Dostępny od kilkunastu dni na platformie Netflix i w kinach polski film pt. „Broad Peak” …