Andrzej Dybczak: Pan wszystkich krów. Opowiadania
Andrzej Dybczak: Pan wszystkich krów. Opowiadania; Wydawnictwo Nisza, 2017 | fot.: Kreatywna.pl

Sceny z życia najemnika: Andrzej Dybczak, „Pan wszystkich krów”

Obok wiosennych premier wydawnictwa Nisza nie sposób przejść obojętnie. Zarówno Pan wszystkich krów Andrzeja Dybczaka, jak i Rejwach Mikołaja Grynberga, to historie dotykające prawdy o świecie w sposób niezwykły, a każda czyni to po swojemu. Dziś opowiemy o pierwszej z nich.

Andrzej Dybczak jest pisarzem, dokumentalistą i antropologiem. Jego debiutancka książka, Gugara, której akcja toczy się wśród syberyjskich pasterzy reniferów, otrzymała Nagrodę Kościelskich.

Andrzej Dybczak: Pan wszystkich krów. Opowiadania

Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2017

Zbiór opowiadań Pan wszystkich krów to także historie o ludziach pracy: trudnej, niewdzięcznej albo niebezpiecznej, często ponad siły. Takiej, nad którą rzadko pochyla się literatura inna niż reportaż. Opowieści Dybczaka, choć – jak zapewnia na okładce wydawca – zmyślone nie są, nie są jednak literaturą faktu w czystej postaci. Dzieją się „gdzieś”: w górkach na południu Polski, w Norwegii, albo u podtarnobrzeskiej wsi. Większość z nich to przefiltrowane przez wrażliwość głównego bohatera (i opowiadacza zarazem) wyrywki z rzeczywistości człowieka pracującego: od parobka, pasterza, przez rozładowywacza statków z rybami w Norwegii po kursanta na zajęciach pilarstwa czy obserwatora śledzącego losy uciążliwego dla sąsiadów złomiarza.

Oprócz narratora, dla którego każda z prac jest tymczasowa, obserwujemy ludzi zaprawionych do harówki, weteranów ciężkiej pracy, których ciała noszą na sobie widoczne ślady codziennej walki. Ich losy na chwilę splatają się z bohaterem, aby na stałe pozostać w światach, które – niezależnie od szerokości geograficznej – są do siebie zaskakująco podobne:

Wpakowaliśmy się w dwa autobusy i ruszyliśmy. Czułem się, jakbym ruszał ku wielkiej przygodzie, mimo że jechaliśmy ulicami zwykłego miasteczka. Mijaliśmy gimnazjum, totalizatory sportowe, kebaby, stacje benzynowe i stałe jak paciorki różańca elementy drogowego krajobrazu: znaki „Uwaga fotoradar”, przystanki autobusowe, latarnie. Ronda. Zastawione żelaznymi słupami pola. Biedronki. Wszystko to znacie na pamięć, wszystko to jest waszym chlebem powszednim, waszą klatką, waszym grobem i waszym domem. Prawda? Zresztą mogę mówić za siebie: prawda. [s. 47]

Wszystkie opisy dotyczą codzienności, w której zasadniczo nie ma nic ciekawego. Jednak poranny las po polowaniu, tenże sam szykujący się do zimowego snu w opowieści o pilarzach, zimowe wieczory w Norwegii, poranne obrządki w oborze albo brodzący we mgle złomiarz – mimo banalności samej sytuacji, zyskują swój poetycki, czasem niemal oniryczny rys. Ale tylko na chwilę.

Tak samo – na moment, narrator ujawnia się jako intelektualista, potrafiący zdarzeniom nadać dodatkowy kontekst kulturowy, spojrzeć na świat z szerszej perspektywy: mitu, odwołań literackich, a nawet popkultury. Tu przywoła Hemingwaya czy Kiplinga, tam mitologię, jeszcze w innym miejscu powoła się w jednym z opowiadań na Krysznę. Ale nie puszcza do czytelnika oka, nie pokazuje, że jest ponad sytuację, zamiast tego zanurza się w świecie rządzonym przez proste prawa: wykonać pracę, niezależnie jak jest ciężka. A oprócz tego zarejestrować współtowarzyszy i ich mentalność, spróbować opisać ich świat. Te surowe obrazy pozostają z czytelnikiem na bardzo długo.

Dominika Pawlikowska

Sprawdź także

Katarzyna Wiśniewska, Tłuczki

Piekło kobiet: Katarzyna Wiśniewska, Tłuczki

Zaczyna się jak opowieść o zwykłej polskiej rodzinie. I choć ze strony na stronę książka …