Zygmunt Miłoszewski, Jak zawsze
Zygmunt Miłoszewski: Jak zawsze, Wydawnictwo WAB | fot.: Kreatywna.pl

Zygmunt Miłoszewski: Jak zawsze [recenzja]

Każda kolejna, aktywnie celebrowana, rocznica pierwszego seksu zbliża parę bohaterów prozy Miłoszewskiego do smutnych refleksji: ich życie powoli się kończy, miłość zamieniła się w przywiązanie, a pożądanie stało się zaledwie wspomnieniem. Coraz starsi, już nieatrakcyjni, znudzeni sobą… A co, gdyby mieli okazję przeżyć życie jeszcze raz? Czy postępowaliby inaczej? Więcej podróżowali, bardziej docenili bliskich, związali się z innymi partnerami? Zygmunt Miłoszewski, zgodnie z wcześniejszymi obietnicami, porzucił postać Szackiego i sam kryminał, aby tym razem napisać niekonwencjonalną love story. 

Zygmunt Miłoszewski: Jak zawsze

Wydawnictwo WAB, 2017

W tym przypadku nic nie jest „jak zawsze”. I nie chodzi nawet o porzucenie przez pisarza gatunku, który przyniósł mu popularność i uznanie fanów. Przede wszystkim decydując się na dość ryzykowną konwencję romansową odwraca jej reguły, a samą fabułę traktuje pretekstowo. Całość możemy więc traktować zarówno jako ciekawą opowieść o miłości, jak i intelektualne ćwiczenie, misterną zabawę w „co by było, gdyby…”

Klasycznie mamy parę bohaterów. Nie są już młodzi i piękni, największe uniesienia miłosne mają za sobą, znają się na wylot – w końcu przeżyli razem pół wieku. Jednak raz do roku, pomimo ograniczeń wieku, próbują wzniecić dawny żar. Wszystko komplikuje się, gdy z nieznanych przyczyn nagle dostają od losu drugą szansę. Historia miłosna w wydaniu Miłoszewskiego opiera się więc nie na pytaniu: czy się zejdą, ale: czy będą ze sobą jeszcze raz. Czy mając wybór nie spojrzą aby uważniej na partnerów, których zostawili za sobą?

Formuła romansu posłużyła autorowi także do opowiedzenia jeszcze jednej historii. Para kochanków przeżywająca powtórną młodość trafia z powrotem do lat 60-tych XX wieku, ale do innej Polski. Także naród na kartach powieści Miłoszewskiego dostał szansę na przeżycie alternatywnej historii. Kraj wyniszczony wojną, pamiętający swe traumy, tym razem wpada w objęcia Francji. Prywatne losy postaci odtwarzamy na podstawie fabuły, wersję losów Polski zderzamy w własną wiedzą. Znowu nic nie jest „jak zawsze”.

W Jak zawsze pisarz mruży do nas oko i bardziej bawi się konwencją, niż niewolniczo podąża za wymogami gatunku. Są więc niewinne zwroty akcji, perypetie, humorystyczne nieporozumienia, a więc chwyty, których czytelnik mógłby oczekiwać od prozy o zabarwieniu romansowym. Te same wydarzenia widzimy z różnych perspektyw: jej (w pierwszej osobie) i jego (trzecioosobowo), a zderzenie interpretacji rzeczywistości obojga nadaje powieści rys wyraźnie humorystyczny. Z resztą przeróżnych rodzajów komizmu jest tu więcej, wszak pokusa wykorzystania (a nawet spieniężenia) wiedzy z początków XXI wieku w dość siermiężnych latach 60. jest ogromna. Ponadto bohaterowie przez cały czas zmagają się z uczuciem deja vu – zawirowania historii nie zmiotły z areny Gierka czy „Wojtka” Jaruzelskiego, na przystanku można usłyszeć kultowe teksty, a ubrania nadal są koszmarem każdej stylistki. Niezmienna wydaje się jedynie Warszawa – miasto, którego istoty nie jest w stanie stłumić ani wstawienie nowych budynków, ani nadanie mu francuskiego, rosyjskiego czy innego sznytu.

Spod żartobliwego tonu i pozornie lekkiej fabuły przebijają się jednak z czasem ironia i gorzka refleksja, a zamierzchłe problemy społeczne, narodowe, ideologiczne w prozie Miłoszewskiego stają się lustrzanym, nieco wypaczonym, odbiciem współczesności. Nic nie jest „jak zawsze”, jednak z czasem my sami doświadczamy niezbyt przyjemnego deja vu.

Dominika Pawlikowska

Sprawdź także

sąsiednie kolory

Podróże przez śmierć: Jakub Małecki, Sąsiednie kolory

„Sąsiednie kolory” Jakuba Małeckiego to kolejne fascynujące dzieło w dorobku tego niezwykle utalentowanego młodego polskiego …