Mr. Robot
Bez wątpienia "Mr. Robot" to jedna z bardziej rewolucyjnych historii serialowych ostatnich lat | fot.: Christian Slater jako Mr. Robot, Rami Malek jako Elliot| fot.: David Giesbrecht/USA Network

Coś więcej niż serial, czyli co łączy „The Affair” z „Mr. Robot”

Od pewnego czasu mówi się o tym, że współczesne seriale nie tylko wypierają kino, ale również powoli zastępują literaturę. Zdaniem wielu komentatorów, to właśnie twórcy seriali są aktualnie najbardziej odkrywczy i wykazują się największa odwagą intelektualną, podejmując kolejne istotne a zarazem pomijane dotychczas problemy.

Istotnie, wystarczy spojrzeć na historię świata serialu w przeciągu ostatnich lat, a przed oczyma staną nam takie tytuły, jak chociażby „Six Feet Under”, „Deadwood” czy „Mad Men”. Bez wątpienia, jeżeli chodzi o treść intelektualną każda z tych produkcji mogłaby zostać śmiało postawiona obok największych dzieł literatury dwudziestego stulecia, o literaturze współczesnej. Jednak rynek telewizyjny wciąż się rozrasta a co za tym idzie, wciąż pojawiają się nowe, ciekawe i ważne pozycje. Na przestrzeni ostatnich miesięcy, oprócz kilku ważnych premier, widzowie doczekali się również kontynuacji dwóch wybitnych seriali: „The Affair” i „Mr. Robot”.

The Affair

Pierwszy sezon „The Affair” był olbrzymim zaskoczeniem i wzbudził zachwyt nie tylko widowni, ale również krytyków, czego dowodem może być chociażby Złoty Glob dla najlepszego serialu dramatycznego w roku 2014. W roku 2016 wyemitowano trzeci sezon tej niezwykłej historii: miłości młodej kobiety, która straciła dziecko, oraz znacznie starszego od niej pisarza, ojca licznej i, do tej pory, szczęśliwej rodziny. Brzmi znajomo? Owszem, czytając sam skrótowy opis fabuły tego serialu można pomyśleć o wielu mniej lub bardziej tandetnych produkcjach Hollywood. Jednak to tylko pozory. W rzeczywistości, „The Affair” nie jest łzawą historią o miłości z happy endem (lub bez niego) lecz głębokim, artystycznym studium uczucia. Wydaje się, że twórcom serialu udało się uchwycić to, co wydaje się nieuchwytne – istotę miłości, jej niekomunikowalny charakter oraz to, że jest ona nie tyle irracjonalna, co po prostu wykracza poza racjonalność i przez to nie daje się ująć w ramy jakiegokolwiek pojęciowego dyskursu.

Mr. Robot

Podobnie jak miało to miejsce w poprzednim przypadku, również pierwszy sezon serialu „Mr. Robot” był ogromnym zaskoczeniem. Kolejne podobieństwo to Złoty Glob dla najlepszego serialu dramatycznego w roku 2015 (rok po nagrodzie dla „The Affair”). Bez wątpienia „Mr. Robot” to jedna z bardziej rewolucyjnych historii serialowych ostatnich lat. Przenosimy się do przyszłości, w której światem de facto rządzi jedna, gigantyczna korporacja, która kontroluje wszystkie bez wyjątku sektory gospodarki, a jednocześnie jest potężniejsza, niż rządy największych państw. Wojnę wszechwładnej korporacji wypowiada grupka genialnych hackerów, którzy za cel stawiają sobie zniszczenie „Evil Corp” oraz uwolnienie ludzkości od jarzma kapitalistycznego wyzysku. Wbrew pozorom, nie jest to historia dla „geeków” lecz serial dramatyczny w najlepszym tego terminu znaczeniu. A do tego akcja jest tak wartka i wciągająca na tyle, że momentami „Mr. Robot” ogląda się z zapartym tchem, niczym najlepsze kino sensacyjne.

Co łączy ze sobą oba opisane seriale? Na poziomie fabuły i estetyki bez wątpienia nic. Wspólnym mianownikiem jest jednak to, że oba prezentują naprawdę wybitny poziom pod każdym możliwym względem (scenariusz, reżyseria, aktorstwo). Ponadto zarówno „The Affair”, jak i „Mr. Robot” to produkcje, które po prostu podejmują niezwykle istotne kwestie, o których opowiada się w sposób nowatorski, maksymalnie pogłębiając portrety psychologiczne bohaterów i chociażby dlatego po prostu nie można przejść obok nich obojętnie.

RŁO

Sprawdź także

gabinet osobliwości

„Gabinet osobliwości Guillermo del Toro” – nowe oblicze grozy

„Gabinet osobliwości Guillermo del Toro” to serial, który ukazał się na platformie streamingowej Netflix pod …